sobota, 8 marca 2014

Rozdział 5: I'm not leaving without you! & Maybe you're right

Austin 

Szybko chwyciłem swoją kurtkę, parasol oraz kurtkę Ally i wybiegłem z domu. Deszcz lał jak jakiś oszalały. Biegłem i wołałem Ally, ale nigdzie jej nie było. Zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek, nagle usłyszałem jakiś szloch. Kiedy się odwróciłem, za mną pod drzewem siedziała cała mokra Ally z twarzą schowaną w dłoniach. Powoli wstałem i podszedłem do niej. Pewnie usłyszała moje kroki, bo podniosła głowę i spojrzała na mnie smutno, ale znowu spuściła głowę. Usiadłem obok niej.
- Ally... Tak mi przykro.. - zacząłem - Jeżeli ty nie jedziesz to ja zostaję tu z tobą... - powiedziałem pewny siebie. 
- Problem w tym że nie zostaniesz, bo ja Ci nie pozwalam... - podniosła głowę - Austin to dla ciebie mega szansa i nie pozwolę żebyś ja przeze mnie zmarnował. - odrzekła , spoglądając na mnie coraz pewniej.
- Ale Ally... - przerwała mi.
- Nie ma żadnego "ale". Jedziesz i koniec ! - prawie krzyknęła. Nie chciałem się z nią kłócić więc tylko ją przytuliłem, a ona ścisnęła mnie tak mocno że myślałem że się uduszę...
- Tlenu... Powietrza... - wydusiłem z siebie z trudem, a Ally puściła mnie zawstydzona. - Wracajmy do domu - powiedziałem i podałem jej kurtkę. Wstaliśmy i powolnym krokiem szliśmy do domu Ally. Dobrze że wziąłem parasolkę, bo by nas zalało. Doszliśmy po jakichś 10 minutach. 


Ally

Od razu poszłam do pokoju. Umyłam się, poprawiłam delikatnie makijaż i przebrałam się w coś suchego. 

 


Kiedy skończyłam, skierowałam się na dół do Austina. Idąc po schodach, poczułam przemiły zapach. Gdy dotarłam do kuchni, zobaczyłam jak mój przyjaciel robi naleśniki. Oparłam się o ścianę i obserwowałam jego zwinność przy gotowaniu. Przyznam niezły jest, ale mnie nie pobije. Po paru minutach, chłopak zorientował się że go obserwuje i zaczął się popisywać. Tsaa.. Trochę to mu nie wyszło, bo kiedy podrzucił naleśnika, ten spadł mu na głowę, co spowodowało u mnie niepohamowany śmiech, aż mnie brzuch bolał i płakałam. Jak się powstrzymałam ten zdjął sobie tego naleśnika z głowy i zaczął mnie gonić po całym domu. Biegaliśmy omijając różne rzeczy, które stawały nam na drodze. W pewnym momencie trochę zwolniłam, ale źle zrobiłam, bo Austin momentalnie znalazł się obok mnie. I biegliśmy obok siebie, a on zrobił te swoje "brewki" i nie zważając na trasę, którą biegliśmy, zarąbał w ścianę. Znowu zaczęłam się śmiać jakbym wyszła z psychiatryka. 
- O zgon !!! - krzyknął i złapał się za głowę. 
- Co ty Aus ? W Nelsona się bawisz !? - spytałam nadal się śmiejąc. Ten tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się sarkastycznie.
- Żebyś wiedziała że tak - odpowiedział - Zobaczysz słonko. Kiedyś Cię dopadnę, a pożałujesz ! - uśmiechnął się chytrze.
- Już się boję.. - zaczęłam się z nim droczyć. On tylko odwrócił się na pięcie i udawał obrażonego.
- Och.. Austy, nie oblazaj sie na mnie, plosę.. - zrobiłam słodkie oczka i uśmiechnęłam się szeroko. Nie reagował no to. Hmm. co by tu.. Wiem !
- Jak mi przykro że teraz wstawiam na facebooka zdjęcie małego Austysia, ssącego kciuka - powiedziałam pokazując zdjęcie. I co ? Przydało się. Kiedy spojrzał na zdjęcie, zrobił wielkie oczy.
- Skąd ty to masz ?! -krzyknął.
- Tajemnica.. - uśmiechnęłam się chytrze i poszłam do kuchni jeść naleśniki, po chwili do posiłku dołączył przyjaciel. Jak skończyliśmy, poszliśmy obejrzeć film. Pod koniec zasnęłam.

  
*następnego ranka*
* czwartek *

Kiedy wstałam byłam wtulona w Austina. Hmm... Wygodny jest - pomyślałam i poszłam do łazienki się odświeżyć i przebrać.

 



Gdy zeszłam na dół, Aus jeszcze spał, a wyglądał tak słodkooo... Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie i na zapas już przyjacielowi tosty francuskie. Po posiłku, zaczęłam myć naczynia, nagle ktoś złapał mnie od tyłu aż się wzdrygnęłam. Taa, nikt inny jak Austyś. Nawrzeszczałam na niego i kazałam mu jeść pyszne śniadanko, za które nawet nie podziękował... Co za murzyn z niego.. ( musiałam to napisać XD ~ od aut. ).
- Dobra kochany, to się zbieraj, bo dzisiaj wyjeżdżasz - powiedziałam i wskazałam mu palcem drzwi - Tylko
zadzwoń, to pojadę z tobą na lotnisko. - przytaknął głową, po czym ja wykopałam go za drzwi. Och.. Wredna ja ! Tak więc wzięłam się za sprzątanie kuchni i nie tylko. Potem obejrzałam film i tak zaleciały mi 4 godziny. Była 13:05, nagle zadzwonił mój telefon. 
- Halo ? 
- Ally ? Co tam ?
- O cześć Van, u mnie jak zawsze. Ty lepiej mów jak tam u cioci w B-A ? (skrót od Buenos-Aires ~ od aut)
- Jest dobrze. Sam i ja tęsknimy za tobą.. 
- Och.. Ja za wami też. Ucałuj ode mnie Sam, ok ?
- No spoko siostra. Dobra kończę, bo śpieszę się do szkoły, pa !
- No pa ! - skończyłam rozmowę i usiadłam wygodnie na fotelu. I zasnęłam na siedząco.


Austin

Jak dotarłem do domu, zacząłem się pakować. Wziąłem wszystkie rzeczy niezbędne do życia, jak na przykład szczoteczkę do zębów, ręczniki, ubrania, moje perfumy i nie obeszłoby się bez zdjęcia moich przyjaciół. Tak więc po pakowaniu, zrobiłem sobie kanapki, wziąłem kilka żelków, batonów, cukierków no ogólnie słodkiego i coś do picia. Po około 14:00 byłem gotowy, a samolot mam o 15:30, więc przebrałem się i chwilę włączyłem telewizor. Potem zadzwoniłem do Ally.
- Halo, Ally ? Możesz już wychodzić pod dom, bo zaraz po ciebie podjadę - Ally mieszka po drodze na lotnisko więc ją zgarne.
- Co ? Halo ? Kto ? Mówi ? Coś ?
- Ally, wychodź przed dom !
- Aaaa.. Austyś to ty, sorki trochę mi się przysnęło. Już wychodzę. - powiedziała i się rozłączyła. Wyszedłem z domu i zamknąłem go na klucz, po czym wsiadłem do samochodu, zgarnąłem Ally po drodze i pojechaliśmy na lotnisko.



*45 minut później*
* 15:15 *


  
Właśnie dojechaliśmy, a moje bagaże już są wnoszone do samolotu. Bardzo będę tęsknił za Ally, Trish i Dezem. Tych ostatnich dwóch tu niema, bo wyjechali na tydzień do jakiejś pracy. Trish i praca, już to widzę. Stałem i myślałem, kiedy w głośnikach rozległ się dźwięk: 
- " Pasażerowie samolotu Buenos-Aires, proszeni są do zajęcia miejsc w samolocie. " - po tych słowach, spojrzałem na posmutniałą Ally i mocno ja przytuliłem. Będzie mi jej brakować...
- Trzymaj się Austyś ! Będę za tobą tęsknić, ty mój murzynie - powiedziała, ze szklanymi oczami.
- Ja za tobą też dzikusie - uśmiechnąłem się szczerze, przytuliłem ją jeszcze raz i udałem się do samolotu, gdzie zająłem swoje miejsce. Spojrzałem w okno, moja Ally stała tam sama i ze łzami w oczach się na mnie patrzyła. Po chwili usłyszałem " Startujemy, proszę zapiąć pasy". Wykonałem polecenie, znów spojrzałem za okno, gdzie ujrzałem machającą Ally. Z wielgaśnym bananem na twarzy, odmachałem jej i odleciałem...



_____________________________________________

I co ? Podoba się ? :D Trochę krótki, ale jest XD
To do next :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Music ♥

Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.